Dla kogo joga?
Jest wiele opracowań dotyczących wpływu jogi na kondycję fizyczną i psychiczną. Są to materiały powstałe w świecie medycznym, poparte badaniami, które generalnie mówią: joga jest dobra dla zdrowia i dlatego powinni ją uprawiać wszyscy. A ja chciałam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami czynnego nauczyciela jogi i joginki, która nie zawsze była aktywna fizycznie i sprawna, tak jak teraz.
W czasie kwalifikacji na kurs dyplomowy nauczyciela jogi z pewną zazdrością spoglądałam na przyszłych nauczycieli, którzy mieli „jogowe sylwetki” – dobrze ukształtowane, bo urodzili się z niezbyt szerokimi biodrami, niezbyt rozbudowaną klatką piersiową, z wzrostem odpowiednim i odpowiednimi proporcjami, które pozwoliły im od najmłodszych lat uprawiać gimnastykę artystyczną lub tańczyć w balecie. Od dziecka gibcy, rozciągnięci, ze świetną stabilizacją … Byli dla mnie przez krótką chwilę niedościgłymi ideałami. Tak przez krótką chwilę, bo taka jest joga – to nie tylko system ćwiczeń, ale pewien system zasad, które nie tylko usprawniają nasze ciało, ale „porządkują” umysł. Zasady te powstały ponad dwa tysiące lat temu, ale swą aktualnością wyznaczają prawdziwe i właściwe podejście do jogi.
To dzięki nim zaakceptowałam siebie i zrozumiałam, że poznanie swoich słabości to bardzo ważna wiedza – czasem bardziej wartościowa od świadomości swoich umiejętności, że ta wiedza wskazuje kierunek, w którym powinno się pracować nad sobą. I tak: mając „niejogowe” ramiona – to cytat z jednego z moich nauczycieli, słabe ręce, osłabione mięśnie brzucha – co jest częstym przypadkiem u kobiet, szczególnie tych, które zostały kilkakrotnie mamami 🙂 , wyznaczałam swoją ścieżkę rozwoju. Pomimo wieloletniej wcześniejszej praktyki jogi, dopiero moment, w którym zaakceptowałam swoje nieumiejętności stał się dla mnie, jako joginki, punktem zwrotnym.
Więc z zapałem pracowałam nad pozycjami balansowymi, które nie tylko wymagają sprawnych mięśni głębokich stabilizacyjnych, ale również koncentracji, a wierzcie mi, że w pozycjach typu wojownik III, tancerz, orzeł, drzewo chwiałam się jak to ostatnie na wietrze 😉 Stanie na rękach, pozycja kruka … Były dla mnie lotem w kosmos, ale odpowiednia dawka chaturang i cierpliwości dla samej siebie zrobiły swoje.
Ale dlaczego Wam o tym piszę? Ano dlatego, żeby nigdy Wam nie przyszło do głowy: „joga jest nie dla mnie”. Joga jest dla każdego, ale joga, nie akrobatyka i zmuszanie swojego ciała do czegoś, na co nie jest gotowe. Czasem potrzeba nam czasu i cierpliwości, akceptacji i zrozumienia dla samego siebie, a nie „ciśnięcia” za wszelką cenę. Bo ta cena, to nie tylko kontuzje, ceną jest również poczucie, że jest ze mną coś nie tak, przecież innym wychodzi, a mnie nie, inni… Inni są inni, a ja jestem sobą i akceptacja tego faktu będzie dla każdego punktem zwrotnym. Każdy z nas ma inną budowę ciała i inną historię, ale każdy z nas ma możliwość pracy nad sobą i zaręczam Wam, że im ciężej nad czymś musicie pracować, tym sukces jest przyjemniejszy i daje większą radość, ważne żeby się nie poddawać i próbować. Wiem to po sobie…
Żyjemy w świecie, w którym wszyscy „powinni” być doskonali, choć doskonałość określają w nim pieniądze, uroda i popularność, niczym upozowana fotka z Instagrama, a to bzdura, bo ta doskonałość nie daje ani radości, ani szczęścia. Szczęście buduje się w sobie, tak jak w sobie buduje się umiejętności, asany, spokój i ład: powoli, cierpliwie, z radością z nawet najmniejszego sukcesu. I jeżeli na jodze uda się Wam przepracować jakąś najtrudniejszą dla Was pozycję, na przykład stanąć pierwszy raz na głowie, to uwierzycie, że w codziennym życiu również nie ma dla Was rzeczy niemożliwych.
I takiej praktyki Wam życzę pozostając z Wami na macie, pełna prawdziwego zrozumienia Waszej jogicznej drogi, którą sama przebyłam i którą nadal podążam 🙂
Namaste
Magda M.